Rozmowa z Tadeuszem Stachowskim, Prezesem Zarządu SM „Osiedle Młodych” w Poznaniu, który od 29 grudnia 2021 r. będzie występował już w nowej, nieznanej dla niego roli.
Violetta Łechtańska-Błaszczak: Pod koniec grudnia przechodzi Pan na zasłużoną emeryturę. Przed nami zadanie niełatwe. Postaramy się bowiem podczas dzisiejszej rozmowy podsumować 26 lat Pana działalności w SM „Osiedle Młodych” w Poznaniu. Zamyka Pan bardzo ważny rozdział w swoim życiu. Jakie uczucia towarzyszą osobie, która zarządzała ratajską Spółdzielnią przed ponad ćwierć wieku?
Tadeusz Stachowski: Ze Spółdzielnią jestem związany od ponad 44 lat. Patrząc na mój pesel muszę przyznać, że jestem nawet od niej starszy, ale co ważne – niewiele (śmiech). Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę pracować w Spółdzielni, a co więcej, że zostanę powołany na stanowisko Prezesa Zarządu. Podczas innego wywiadu przytaczałem już słowa jednego z moich ulubionych utworów grupy Perfect. Zdaję sobie bowiem sprawę, że nadszedł już mój czas, by zejść ze „spółdzielczej” sceny i przekazać przysłowiową pałeczkę następcy. 28 grudnia będzie dniem szczególnym, pełnym wspomnień, refleksji, może nawet łez. To czas pożegnania z pracownikami oraz z mieszkańcami, dla których starałem się z jak największym zaangażowaniem, sercem i zapałem zarządzać ratajską Spółdzielnią.
Tego, co kształtuje każdego z nas można już szukać w młodości. Na Ratajach mieszkał Pan całe życie, do dziś się Pan stąd nie wyprowadził. Mieszka Pan obecnie na Żegrzu, ale przez długie lata mieszkał Pan na osiedlu Rzeczypospolitej i z okna właśnie tego mieszkania widział Pan miejsce, gdzie się wychował.
– Gdy byłem bardzo młodym człowiekiem wraz z kolegami bawiliśmy się na placu budowy Rataj, na os. Piastowskim. Tuż obok przy ul. Szczytnickiej znajdował się mój dom rodzinny, w którym mieszkałem od 1. roku życia. Uczęszczając do funkcjonującej do dzisiaj, Szkoły Podstawowej nr 14, przyglądałem się budowlańcom stawiającym kolejne bloki z wielkiej płyty. Mogę powiedzieć, że na moich oczach w miejscu ratajskich pól i ogrodów rodzących wyjątkowej jakości warzywa, owoce i kwiaty, jak grzyby po deszczu wyrastały osiedla mieszkaniowe.
Kiedy przyszedł Panu do głowy pomysł pracy w SM „Osiedle Młodych” i dlaczego akurat podjął Pan taką decyzję? Czy rozważał Pan inne rozwiązania?
– W 1977 r. Administracja Osiedla Jagiellońskiego poszukiwała technika budownictwa, a że ukończyłem technikum budowlane w zawodzie technik wewnętrznych instalacji sanitarnych, doszedłem do wniosku, że spróbuję swoich sił. Pamiętam do dzisiaj rozmowę z Wacławem Słomką – ówczesnym Kierownikiem Osiedla, który mimo moich niespełna 21 lat, obdarzył mnie zaufaniem i przyjął na stanowisko starszego referenta ds. technicznych. Tym sposobem rozpoczęła się moja przygoda ze Spółdzielnią.
Pracę w SM „Osiedle Młodych” rozpoczął Pan 2 maja 1977 roku jako starszy referent ds. technicznych, później pełnił Pan obowiązki kierownika Międzyosiedlowego Pogotowia Technicznego. Po odbyciu zasadniczej służby wojskowej wrócił Pan do pracy w Spółdzielni, do Zakładu Budowlano-Remontowego.
– Dzięki mojemu zaangażowaniu i sumiennemu wykonywaniu zadań w Dziale Technicznym Administracji Osiedla Jagiellońskiego zostałem powołany na stanowisko pełniącego obowiązki Kierownika nowo powstałego w 1978 roku Międzyosiedlowego Pogotowia Technicznego. Działało ono na znacznie mniejszą skalę niż obecnie, jednak do moich obowiązków należało nadzorowanie o wiele starszych i bardziej doświadczonych konserwatorów różnych branż. Pracę przerwało mi wówczas powołanie do wojska. W związku z tym, że służbę odbywałem w okresie stanu wojennego trwała ona dłużej niż zwykle. W jednostce wojskowej w Żarach spędziłem dokładnie 25 miesięcy i 6 dni. Po powrocie do Poznania, pracowałem jako inspektor ds. technicznych w Administracji Osiedla Jagiellońskiego, a następnie otrzymałem propozycję przejścia do Kierownictwa Grupy Robót Instalacyjnych w Zakładzie Budowlano-Remontowym Spółdzielni. Pracując w Spółdzielni postanowiłem uzupełnić wykształcenie, jednak nie politechniczne, a na kierunku administracja na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Pod koniec studiów, Zarząd zaproponował mi funkcję Kierownika Działu Technicznego na os. Stare Żegrze, a w 1988 roku zostałem Kierownikiem Grupy Robót Instalacyjnych w ZBRze. Po 3 latach powierzono mi stanowisko pełniącego obowiązki Dyrektora ZBRu. Z tym ostatnim właśnie wiąże się bardzo ciekawa historia. W związku z tym, że przez 3 miesiące Zarząd Spółdzielni nie zdecydował się awansować mnie na pełnoprawnego dyrektora z pełnomocnictwem, złożyłem podanie o pracę do Policji, która poszukiwała pracowników do wydziału ds. przestępczości gospodarczej. 3 dni przed zakończeniem terminu rozwiązania umowy o pracę otrzymałem awans na Dyrektora ZBRu i Pełnomocnika Zarządu. Jak widać, życie toczy się czasami wbrew naszym planom. Takim właśnie zrządzeniem losu nadal zostałem w Spółdzielni.
Jest Pan Prezesem od 24 października 1995 roku. Pamięta Pan ten dzień?
– Pamiętam jakby to było wczoraj. W nocy z 23 na 24 października 1995 roku na posiedzeniu Rady Nadzorczej odwołano poprzedniego Prezesa i Wiceprezesa Zarządu. A mnie na to stanowisko zarekomendowała Ewa Budna – Zastępczyni Prezesa Zarządu ds. ekonomicznych, z którą miałem przyjemność przez wiele lat pracować. Bardzo jej za to dziękuję. Jednak muszę przyznać, że nie byłem do końca świadomy, czego się podejmuję. Zaraz po powołaniu, Rada Nadzorcza rozpisała konkurs na to stanowisko, który rozstrzygnęła w lutym 1996 roku. Za namową wielu życzliwych osób wystartowałem w nim i wygrałem.
Wspomniał Pan, że nie wiedział na co się pisze. Powiedzmy więc jaka sytuacja panowała w 1995 roku w Spółdzielni?
– To były trudne lata. Po zmianie ustroju w spółdzielniach mieszkaniowych zaczęła zmieniać się sytuacja. W ciągu 5 lat od 1990 roku funkcję Prezesa Zarządu pełniło 5 osób, nie mówiąc już o wiceprezesach, których łącznie było ponad 10. W 1995 roku wszyscy zapragnęli wreszcie stabilizacji. Pracownicy i mieszkańcy oczekiwali Zarządu posiadającego określony plan funkcjonowania Spółdzielni, który będzie potrafił przez następne lata poprowadzić ją w dobrym kierunku. Wszyscy chcieliśmy zakończenia sporów między działaczami, aby nadszedł czas spokoju, w którym będzie można skupić się na prawdziwej i odpowiedzialnej pracy dla dobra mieszkańców.
3 czerwca 2000 roku miało miejsce największe walne zgromadzenie członków SM „Osiedle Młodych” w Arenie. Przybyło na nie 6 tysięcy osób. To historyczne wydarzenie dla Spółdzielni, które uchroniło ją przed likwidacją. To zgromadzenie dało Panu wiarę w ludzi? Był to też moment niepewności.
– Bez wątpienia możemy mówić o wydarzeniu przełomowym. W 1999 roku na podstawie wyroku sądu, w wyniku zaskarżenia statutu Spółdzielni, zawieszono działanie Rady Nadzorczej oraz wydano decyzję o nieważności statutu w niektórych jego postanowieniach. Jedynym wyjściem z tej patowej sytuacji było przeprowadzenie Walnego Zgromadzenia. Udało się to dzięki wielu osobom, które aktywnie włączyły się w jego organizację. 3 czerwca 2000 roku od godz. 8:00 rano tramwaje pełne członków Spółdzielni docierały do Hali Widowiskowo-Sportowej Arena. Zliczanie głosów było już wówczas zautomatyzowane, dzięki specjalnym maszynom sprowadzonym z Niemiec. Sprzedawcy na ryneczku na os. Jagiellońskim mówili potem „Panie Prezesie, dlaczego Pan nam nie powiedział o walnym zgromadzeniu? Nie mieliśmy w ogóle klientów tego dnia, bo albo byli w Arenie, albo oglądali transmisję w telewizji.” (śmiech). Przez 12 godzin poprawiliśmy wspólnie niezbędne zmiany w statucie, przegłosowaliśmy je, a sąd po kilkunastu miesiącach je zatwierdził. Po drodze pojawiły się oczywiście zaskarżenia, ostatecznie jednak sprawy sądowe związane z Walnym Zgromadzeniem w Arenie zakończyły się pozytywną decyzją Sądu Najwyższego w kwietniu 2005 r. Odzyskaliśmy wtedy wiarę w ludzi i w naszą misję. To było wydarzenie wręcz na skalę europejską. W późniejszym czasie z różnych stron Polski płynęły gratulacje i słowa uznania. Jednak nie udałoby się to, gdyby nie sztab ludzi chętnych do pomocy. Aktywność członków, działaczy i pracowników oraz wiara w sukces tego zgromadzenia pozwoliło na realizację jego założeń i uchronienie Spółdzielni przed likwidacją.
W jednym z wywiadów powiedział Pan –„Staramy się jak najefektywniej wykorzystywać wpłaty naszych mieszkańców na fundusz remontowy oraz dobrze gospodarować mieniem Spółdzielni.”. Do najważniejszych inwestycji należą zdecydowanie termomodernizacje, które Spółdzielnia realizuje na szeroką skalę od 2002 roku.
– Muszę przyznać, że proces docieplania ratajskich bloków jest moją chlubą. W 2002 roku wraz moimi Zastępczyniami – Ewą Budną i Małgorzatą Lejman podęliśmy decyzję o kompleksowej termomodernizacji. Prace te finansowane są nie przez mieszkańców, a dzięki wpływom z działalności gospodarczej Spółdzielni, czyli z wynajmu lokali użytkowych, pawilonów handlowych i dzierżawy gruntów. 31 budynków mieszkalnych czeka jeszcze na docieplenie. Zarządowi, który będzie działał od 2022 roku rzeczywiście zostało znacznie mniej budynków do docieplenia (w zasobach Spółdzielni znajduje się 287 budynków – przyp. red.), jednak obecne warunki są zdecydowanie trudniejsze. Koszty usług oraz materiałów budowlanych rosną w zatrważającym tempie, do tego obserwujemy bardzo wysoką inflację. Spłacamy także kredyty zaciągnięte na poprzednie prace dociepleniowe. Mam nadzieję, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat uda się docieplić pozostałe budynki. Zarząd będzie do tego dążył na miarę możliwości finansowych.
Panie Prezesie, przyzna mi Pan rację, że „Osiedle Młodych” kulturą stoi… kulturą dostępną dla mieszkańców, znajdującą się blisko miejsca zamieszkania, z różnorodną ofertą wydarzeń i zajęć.
– Od samego początku bywałem w domach kultury, spotykałem się z osobami, które korzystają z bardzo bogatej oferty kulturalnej. Spółdzielcza kultura jest blisko mieszkańców, nie trzeba bowiem jechać do centrum miasta, aby uczestniczyć w wartościowych koncertach, warsztatach, wydarzeniach artystycznych i sportowych, zajęciach czy spektaklach. Patrząc na działalność domów kultury – na dzieci, młodzież, dorosłych i seniorów – doceniam ich ogromną chęć uczestniczenia w pozadomowej wspólnocie kulturalnej, która tutaj na Ratajach się narodziła.
Czy pojawi się Pan na kolejnym ratajskim muralu?
– (Śmiech) Nie, absolutnie nie mam takich ambicji. Podstawowym podmiotem spółdzielni są mieszkańcy, którzy zgodzili się udostępnić zdjęcia swoich twarzy na muralach. To Oni właśnie są ogromną wartością. Spotykam się z Nimi w różnych okolicznościach, w domach kultury, na walnych zgromadzeniach lub podczas zakupów na ryneczku na os. Jagiellońskim. Chciałbym Im serdecznie podziękować za to, że wspierali Zarząd w chwilach radości, ale także w momentach trudnych. Nie da się oczywiście zadowolić wszystkich, jestem jednak przekonany, że zdecydowana większość członków i mieszkańców Spółdzielni jest zadowolona z tego, co udało się przez te 26 lat mnie jako Prezesowi Spółdzielni wraz z dużym gronem współpracowników i życzliwych, zaangażowanych osób zbudować.
Kto Pana zastąpi na stanowisku Prezesa Zarządu SM „Osiedle Młodych” i jakie zadania będą czekały Pana następcę?
– Od dwóch lat myślałem o tym, aby przejść na emeryturę po skończeniu odpowiedniego wieku. Zarząd w obecnym składzie postanowił zwrócić się do Rady Nadzorczej z prośbą o powołanie na stanowisko Prezesa Zarządu, po moim odejściu, obecnego Kierownika – Koordynatora Radców Prawnych. W głosowaniu tajnym, przy udziale notariusza, Rada Nadzorcza zaakceptowała tę propozycję i od 29 grudnia br. Prezesem Zarządu SM „Osiedle Młodych” w Poznaniu będzie Ireneusz Schiller. Życzę Mu powodzenia, ale wiem też, że sobie świetnie poradzi. A zadań jest i będzie wiele. Do bardzo ważnych tematów należą na pewno docieplenia kolejnych budynków przy coraz bardziej rosnących cenach usług i materiałów budowlanych czy utrzymanie zadłużeń na niskim poziomie. Natomiast najważniejszym zadaniem będzie to co jest niepoliczalne w żaden sposób, czyli pielęgnowanie relacji z ratajską wspólnotą mieszkańców. Mam jednak przekonanie, że mój następca, z którym współpracuję od 19 lat, wzorowo sprosta temu zadaniu wspólnie z obecnymi zastępcami.
Jakie ma Pan plany na przyszłość? Co Tadeusz Stachowski będzie robił na zasłużonej emeryturze?
– Wiele osób mnie o to pyta. Po pierwsze zamierzam w końcu odpocząć, nie zrywać się codziennie rano i nie myśleć co jest do załatwienia, do kogo trzeba zadzwonić, a z kim się spotkać. Chcę z większym luzem podejść do życia. Mam rodzinny ogródek działkowy niedaleko Poznania i to tam będę spędzał dużo czasu, dbał o kwiaty i drzewa, bo bardzo to lubię. Zamierzam odwiedzać ciekawe miejsca w kraju i poza jego granicami, ponieważ od 2 lat nie byłem na dłuższym urlopie. Od 9 lat opiekuję się także psem, który wymaga 3 spacerów dziennie. Podczas tych spacerów będę obserwował, co dzieje się na osiedlach i czasem zadzwonię do Kierowników Osiedli, aby ich pochwalić lub doradzić, co należałoby zmienić. Nie mówię więc do widzenia a do zobaczenia, szczególnie mieszkańcom, z którymi zawsze chętnie porozmawiam oraz obdaruję Ich życzliwym i szczerym uśmiechem.
Rozmawiała: Violetta Łechtańska-Błaszczak
Opracowała: Julia Tritt